Takie ciepłe cudeńka znalazłam przez przypadek w bardzo niepozornym sklepiku. Trochę w nim tandetnej chińszczyzny i trochę góralszczyzny, a pomiędzy tym wciśnięte w kont właśnie takie kapciuszki. Przez chwile były moje, bo już dorwała je moja Jagódka i to jej nóżki grzeją. Zamierzam jeszcze raz odwiedzić sklepik, poszperać i wybrać coś dla siebie i góralskie kapcie dla najmłodszej. Może jeszcze rękawiczki z jednym palcem? albo długie wzorzyste skarpety?
I jeszcze w całej okazałości moja zdobycz.
Za oknem deszcz, a u mnie ogień w kominku i ciepłe kapcie na nogach.
Uwielbiam takie kapcie nie tylko zimą ale i jesienią i wiosną a nawet latem - jestem okropnym zmarźluchem
OdpowiedzUsuńTo są świetne kapcie nawet jeśli zawiało od nich góralszczyzną :)
OdpowiedzUsuńMatko, jakie super, gdzie ten sklepik???
OdpowiedzUsuńMaleńka budka przy Bielskim dworcu.
OdpowiedzUsuńWiosna się zrobiła to raczej tych kapci już nie mają.
Mam identycznie ale po pewnym czasie rozciągają się ;<
OdpowiedzUsuń